Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/558

Ta strona została przepisana.

Zboże ujrzeli
I pochwaliwszy chórem Imię Boże,
Z radością żywą do pracy się wzięli;
Ujrzeli zboże
I tejże chwili, jak jeden mąż wszczęli
Pieśń Pańską: »Kiedy ranne wstają zorze...«

A słońce z góry
Lało wciąż na nich blaski swe gorące.
Kaskady złota, ponsu i purpury;
A z góry słońce
Błogosławiło tej ich pracy, z której
Żyć ma tysięcznych tysięcy tysiące.




HYMN.

Wykołysałem się na sercu Twojem,
Orla, wichrowa, niebosiężna Pieśni!
Stałaś się natchnień mych krynicznych zdrojem,
Snem, co się nigdy Duszy mej nie prześni.

Spiżowy głos Twój i dziewicza czystość
Nic dały paść mi, gdym bólami smagan
Patrzał w ponurą, nagą rzeczywistość.
Gdy żal bił we mnie, jak w drzewo huragan.