Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/560

Ta strona została przepisana.

Otrząsłem gniewnie wszelkie łzy z pod powiek,
Patrząc w Twe lica liliowo-srebrne:
— Ach, inny, stokroć inny jam już człowiek,
Nad otchłań wkraczam, lecz wiem, że ją przebrnę!

Żaden żal w Duszy mojej więcej nie łka
I jej oczyma widzę w jasnowidzie
Wstające w okrąg tysięczne światełka
I wiem, że dzień ten, który wieścisz, idzie!

Iw proch przed Tobą padam, żem wysłuchan,
Żeś położyła kres mej strasznej męce:
— I wziąwszy w dłonie krysztalny roztruchan,
Moc, zlaną na mnie przez Ciebie, nim święcę!



PIEŚŃ PORANNA.

Jeszcze mrok nocny kryje uśpiony
Świat, jeszcze cisza leży na polach,
Wiatr jeno wonny pieści zagony
Zbóż i kołysze liście.
Drżąc w smętnych brzozach, w smukłych topolach,
Jak dusza drżąca wieczyście
W otchłannych rwących, bezbrzeżnych bolach,
Jak biedne serce
W rozdzierających cierpień rozterce.
— O przebolesna, okrutna chwila!
Cisza złowieszcza leży po polach;