Jeszcze mrok nocny kryje uśpiony
Świat, milczą ptasie gniazda:
Duch pod brzemieniem trwogi się chyla
I czeka z bólem, z zapartym tchem,
Rychło-li zgaśnie ostatnia gwiazda,
I wskróś przeźroczej niebios opony
Błyśnie Nadzieja wraz z dniem.
W powietrzu wisi upajająca
Woń, niecąc w Duszy,
W tej skarbów pełnej, przepastnej głuszy,
Wśród najsprzeczniejszych uczuć tysiąca
Świadomość pełni, sił i młodości.
Wilgotny oddech półsennej ziemi
Kładzie się na nią z drżeniem miłości,
Wnika w jej rany:
A wiatr pachnący tchnieniami swemi
Grąży ją zwolna w mgłę zapomnienia
I od ziemskiego wolną cierpienia,
Kładnie przed Panem na pany. —
Nagle wśród cichych, błękitnych sfer
Zadrżał radosny, daleki szmer:
Hymn powitalny, hejnał prześwięty,
Wielbiący dary wszechmocnych łask.
I przez powietrza drżące odmęty
Padł na faliste, zroszone łany.
Na rosłych dębów stuletnie głowy
Oczekiwany
Pył liliowy:
— To Brzask, to Brzask, to Brzask!
Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/561
Ta strona została skorygowana.