Ta strona została przepisana.
8. Więc silniej dzierżeją
więc lękną, truchleją,
bo rosną szelesty straszące.
9. Więc silniej trzymają,
więc palce wpijają
we srebro, z ujęcia rwące.
10. Więc siły wciąż mnożą,
a z ócz, co się trwożą,
łzy wielkie im spadły błysnące.
LXXXII.
Nareszcie przyszedł, południem upalny,
słonecznych skwarów ów dzień. — Ludem rojno.
Sejm, jak żórawni, odprawiali walny;
gromadni — jak przed jaką wielką wojną:
na ten mój pogrzeb zszedłszy, tłum proszalny,
co mię zbiegł darzyć łez objatą hojną.
Nad miastem padło posępne milczenie.
Snuły się ludy żałobne, jak cienie
LXXXIII.
ciche, — jak owe cienie elizejskie,
już modlitwami nawet nie szemrzące;
jeno pół-usty szeptając swe wiejskie
chorały; — duchem wzniesione, marzące.