Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/612

Ta strona została przepisana.

Jeśli zechcesz, ja przyjdę.... i na krzyż twej męki
Moja dusza opadnie, jak poświetl księżyca,
I wszystkie łzy twe weźmie na swe białe lica,

I jak z harfy zaklętej dobędzie z nich dźwięki,
I przejdę przepaść męki dzielącą nas czarną,
Boś mi duszę zapłodnił twą siejbą ofiarną.



ZMIERZCH.

W mgieł opalach rozwleczon, osnuwa powoli
Poczerniałe ścierniska pełne zimnej rosy,
I wierzb sennych rozwiane żałośliwie włosy,
I kurhany zdrzemane w rozoranej roli.

Jak ptak zmęczon opada w mgławej aureoli
Świateł kędyś gasnących w rdzawe sianokosy
Lecą dzwonów cmentarnych zabłąkane głosy
I wiodą, jak piastunka tęskna baśń złej doli.

Pójdę znaną ścieżyną, dziś szarą od mrokow,
Pod ciężką, od mgieł wilgną oponą obłoków,
Pójdę szukać rozwianych wróżb białej stokroci —

Czterolistnik koniczy — pocałunków żarów —
Pójdę szukać wśród chłodem wiejących oparów,
Czy się kędyś zbłąkana skra słońca nie złoci.