Strona:PL Antologia współczesnych poetów polskich (1908).djvu/622

Ta strona została przepisana.

Od mgieł, co jak białe płótno zwiesza.
Tajemne się tworzą jeziora i stawy
Na łąkach... Na wierzchołkach borów
Opustoszałych ugorów
Rozpaczna cisza
Kołysze drzewa i trawy.
Wśród trzcin pełza po cichu,
Aż w końcu w lilii kielichu
Cała się kładnie —
Pod ciężarem
Przegina się w wodę kielich biały
I lilia, zwiesiwszy pierś, kona.
Otruta moczarem.
Patrząca w gwiazdy na dnie...
— Cicho zaraz liście będą spadały.



KAMIENNY BÓG.

W kamiennej, ciemnej grocie, z boleści skamieniały,
Przeżywam bóg nieszczęsny — ostatnie dni żywota.
Poczęła mię myśl grecka i ludzkich dusz tęsknota
Wyszedłem z dłoni mistrza świecący, nagi, biały.

A dziś mię więzi mokra, porosła mchami grota,
Żem jest od wody ślizki, spękany i zmurszały.