Graj, chłopcze, graj, niech żalą się twe struny,
Jak niewiast tłum, lejący łzy nad grobem.
Ja siebie sam opłakać nie mam mocy,
Bom próżen łez. Więc niechaj płacze harfa.
Graj, niechaj ja nie ginę niepłakany.
Graj, chłopcze, graj! niech śpiew dźwięczącej harfy
Zagłuszy głos, rodzący się w mej duszy:
Proroczy głos, przeczuciem niespokojny...
O! biada mi! dopuścił wielki Jahwe,
Że judzki Saul nawiedzon został duchem!
Niezwalczon był przez najzawziętsze wrogi —
Kto widział, kto, by drżała ręka Saula?
Kto widział, kto, by Saul uciekał z pola?
Lecz przynijdź, spójrz na Saula, jak po nocy
Wałęsa się w komnatach stu bez celu,
W komnatach, gdzie mieszkają mrok i pustka...
O! tam on skroń, brzemienną szałem, cisnąc,
Blednieje, drży i pada w proch na ziemię,
Lękając się swej myśli, jak potwora
I bojąc się swych własnych słów proroczych...
Nie jam je rzekł: To duch mi bezlitosny
Przez usta me wyroczne prorokował,
Że muszę ja... O, chłopcze, graj! nie dopuść,
By znów mię duch proroczy opanował.