Graj, chłopcze, graj i nie patrz tak na Saula!
Łagodne są te czarne twoje oczy,
Lecz na dnie ich śmiertelny wróg się czai...
Dlaczego mnie tak strasznie nienawidzisz?
Czem skrzywdził cię i kiedy Saul szalony?
— O nie mów, nie! Ja nie chcę odpowiedzi:
To władny duch przebudził się znów we mnie.
Zaczaruj go! zaczaruj go i spętaj,
Albowiem są bezsilne wszystkie klątwy —
Lecz harfy śpiew posiada moc nad duchem.
O nie graj mi zgiełkliwie, cicho zagraj!
Niech twoja pieśń, jak strumień płynie górski,
Co kruszy głaz najtwardszy cicho, zwolna.
Na sercu mem opoka — niechaj śpiew twój
Podmyje ją i w czarną przepaść rzuci.
Niech zepchnie w mrok...
Moj grajku ukochany!
Gdy do mnie strun przemawia słodycz cicha,
Gdy żali się ich srebrny dźwięk nademną,
Nie wierzę w to, co głos mi szepce w duszy,
Nie wierzę też twych wrogich ócz spojrzeniom.
Kto gra mi tak, nie może nienawidzieć.
I za cóż byś ty Saula znienawidził?
Czem wszystkie me zwycięzkie boje, chłopcze,
Przy twoich rąk najmniejszym, twórczym ruchu?
Umiałem ja zwyciężać Filistyny,
Tyś, grajku mój, mojego ducha przemógł.