Izby Skarbowej — to kiery, Urząd Gubernialny — trefle, funkcjonariusze Ministerstwa Oświecenia Publicznego — kara, kolor pikowy wreszcie reprezentowany jest przez oddział Banku Państwa. A teraz dalej... Rzeczywiści radcy stanu są tu asami, radcy stanu — królami, żony urzędników IV i V stopnia służbowego — damami, radcy kolegialni — waletami, radcy dworu — dziesiątkami i tak dalej. Ja, naprzykład (oto moja fotografia) jako sekretarz gubernialny, jestem trójką trefl.
— No, proszę... Wobec tego ja jestem asem?...
— Treflowym, a żona waszej ekscelencji — damą treflową.
— Hm!... Zabawne... Chyba, że zagramy... Spróbuję...
Pieriesołow zrzucił płaszcz i z uśmiechem, wyrażającym niedowierzanie, zajął miejsce przy stole. Urzędnicy na jego rozkaz też siedli.
Gra się rozpoczęła.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Gdy stróż Nazar o godzinie 7-mej rano przyszedł zamieść „dyżurny pokój“, zdębiał. Obraz, jaki ujrzał, wchodząc ze szczotką, był tak zdumiewający, że ma go przed oczami nawet i teraz, ilekroć urżnie się do utraty przytomności:
Pieriesołow blady, niewyspany, rozczochrany, stał przed Niedojechowym i trzymając go za guzik, prawił:
— Zrozum-że. Nie powinieneś był wychodzić w Szepielewa, wiedząc, że ja mam siebie czwartego w ręku. Gwizdulin miał Rybnikowa z żoną, trzech nauczycieli gimnazjalnych, moją żonę, a Niedojechow — bankowców i trzy blotki z Urzędu Gubernialnego! Cóż cię to obchodzi, że oni wychodzą w Izbę Skarbową? Każdy gra dla siebie!...
— Ekscelencja wybaczy, wyszedłem w radcę tytularnego, gdyż przypuszczałem, że oni mają rzeczywistego.
— Ależ panie drogi, tego nie wolno panu było wcale przypuszczać! To nie jest gra! Tak grają szewcy! Zrozum-że! Kiedy Kułakiewicz wyszedł w radcę dworu Urzędu Gubernialnego, tyś powinien był rzucić Iwana Iwanowicza Grenlandzkiego, ponieważ wiedziałeś, że ma on w ręku trzecią Natalię Dmitrównę z Jegorem Jegoryczem. Spartoliłeś całą grę! Za-