z kamizelką, wyglądała, rzekłbyś sama dusza. Pogwizdywał sobie i palił cygaro.
— ...Zobaczysz... Zaraz dowiesz się, co to jest „indor“ i „Sobakiewicz“! — napawał się przeczuciem zemsty Tumanow. — Poczekaj! Zobaczysz!
Dziegciarow zbliżył się do wazonu i niedbale wsunął weń rękę... Lew Sawicz aż powstał i wpił się w niego wzrokiem... Młody człowiek wyciągnął z wazonu niewielki pakiecik, obejrzał go ze wszystkich stron, wzruszył ramionami, następnie z pewnym wahaniem otworzył, znowu wzruszył ramionami, a na twarzy jego odmalowało się niezwykłe zdziwienie... W pakieciku były dwa papierki storublowe... Długo przyglądał się Dziegciarow papierkom... Wreszcie, nie przestając wzruszać ramionami, wsunął je do kieszeni i rzekł dość głośno:
— Merci!
Nieszczęsny Lew Sawicz Tumanow słyszał to „merci“.
Przez cały wieczór stał naprzeciwko sklepu Dolinowa, wygrażał pięścią szyldowi i mruczał z oburzeniem:
— Tchórz! Podły kupczyk! Tchórz plugawy! Zając parszywy!
Radca tytularny Kraterow, chudy i cienki jak tyczka, wystąpił naprzód i zwracając się do Żmychowa, rozpoczął w ten sposób:
— Ekscelencjo! Do głębi wzruszeni długoletnim kierownictwem waszej ekscelencji i iście ojcowską opieką jego...
— ...w ciągu przeszło lat dziesiątka... — podpowiedział mu Zakuskow.
— ...w ciągu przeszło lat dziesiątka, my, podwładni waszej ekscelencji w dzisiejszym uroczystym... ee... dniu, ee... mamy zaszczyt ofiarować waszej ekscelencji w dowód głębokiego szacunku i głębokiej wdzięczności ten album z naszymi podobiznami i życzymy waszej ekscelencji nieopuszczania nas przez całe sławne, nieskończenie długie życie aż do samej śmierci...