Szedł brzegiem rzeki, której wody nie płynęły bynajmniej groźnym potokiem, lecz raczej cicho i poetycko szemrały.
— A może się wykąpać? — pomyślał muzyk.
I niedługo się namyślając, zrzucił ubranie i pogrążył ciało w chłodnych falach żywiołu.
Wieczór byt wspaniały. Poetycka dusza Smyczkowa stopiła się w jedno z pięknem i harmonią otoczenia. Lecz jakże słodkie uczucie go ogarnęło, gdy odpłynąwszy ze sto kroków od miejsca swej kąpieli, ujrzał śliczną dziewczynę, spoczywającą na urwistym brzegu i zajętą łowieniem ryb. Smyczkow wstrzymał oddech i zamarł pod napływem najróżnorodniejszych uczuć: wspomnienia dawnej przeszłości, tęsknota za tym, co przeszło, nagle zbudzona miłość...
Mój Boże, a jemu się zdawało, że nie jest już w stanie pokochać — po fakcie, kiedy utracił wiarę w ludzkość (gorąco ukochana żona uciekła z przyjacielem, flecistą Sobakinym), poczuł pustkę i stał się mizantropem.
— Czym jest życie? — niejednokrotnie pytał samego siebie. — Po co żyjemy? Życie to mit, marzenie, sen. Lecz stojąc przed śpiącą pięknością (nie trudno było spostrzec, iż dziewczę zasnęło}, nagle wbrew woli poczuł w piersiach coś, co było bardzo podobne do zakochania. I długo tak stał przed nią, pożerając ją oczami...
— Niestety, już czas na mnie! — pomyślał, głęboko westchnąwszy. — Żegnaj, cudowne zjawisko! Czas już iść na bal do jego ekscelencji...
Spojrzawszy jeszcze raz na piękną dziewczynę, Smyczkow chciał już odpłynąć z powrotem, lecz w tej samej chwili w głowie błysnęła mu pewna myśl...
— Zostawię jej jakiś upominek. — postanowił. — Przyczepię jej do haczyka kwiaty... Będzie to dar od tajemniczego nieznajomego.
Smyczkow dopłynął do brzegu, zebrał wielki bukiet z kwiatów polnych i lilij wodnych, związał sitowiem i przyczepił do haczyka wędki. Bukiet poszedł na dno, pociągając za sobą malowany korek pływaka.
Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.