Odczepiałam właśnie haczyk w wodzie, a tymczasem jacyś złodzieje skradli mi moją nową suknię, obuwie i wszystko!
— Pani! — rzekł Smyczkow błagalnym głosem. — I mnie również skradziono ubranie, przy tym wraz z spodniami skradziono mi znajdującą się w kieszeni kalafonię.
Wszyscy ludzie grający na kontrabasach i puzonach, są zwykle niepomysłowi, Smyczkow jednak był przyjemnym wyjątkiem.
— Pani! — rzekł po chwili. — Panią, jak widzę, krępuje mój wygląd. Lecz niech się pani zgodzi z tym, że nie mogę stąd odejść z tych samych względów, co i pani. Ale wpadłem na pomysł: czyby pani nie zechciała schować się tymczasem w futerale mego kontrabasu. To mnie zasłoni przed panią.
To powiedziawszy, Smyczkow wyciągnął kontrabas z futerału. Przez chwilę zdawało mu się, że odstępując futerał dziewczynie, profanuje świętą sztukę, lecz wahanie to było krótkotrwałe. Piękna panna ułożyła się w futerale i zwinęła w kłębek, a Smyczkow, zamknąwszy go, ściągnął na nim rzemienne paski i powinszował sobie, że przyroda obdarzyła go takim rozumem.
— Teraz, chwalić Boga, jestem dla pani niewidzialny. — rzekł Smyczkow. — Proszę sobie spokojnie leżeć. Jak się ściemni, odniosę panią do domu rodziców. Po kontrabas mogę przyjść później.
Nastaniem zmroku Smyczkow zrzucił sobie na plecy futerał z jego zawartością i powędrował ku willi Bibułowa. Plan jego był prosty: najpierw dojść do pierwszej izby i postarać się o jakieś ubranie, a następnie pójść dalej do domu rodziców panny.
— Nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. — pomyślał sobie, wzbijając kłęby kurzu bosymi nogami i zginając się pod ciężarem futerału z księżniczką. — Za taką skwapliwą pomoc, jaką okazałem księżniczce, Bibułow napewno hojnie mnie wynagrodzi.
— Czy pani wygodnie? — zapytywał tonem eleganckiego kawalera, zapraszającego damę do kadryla. — Proszę bardzo
Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.