Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

podróżna i parawan, zasłaniający kąt izby. Za parawanem spokojnie spał.
Rozejrzawszy się, posłałem sobie na kanapie i zacząłem się rozbierać. Nos mój szybko jakoś się oswoił z zaduchem. Zdjąwszy surdut, spodnie i buty, przeciągając się straszliwie, uśmiechając się, kurcząc, zacząłem skakać dokoła żelaznego pieca, podnosząc wysoko bose nogi... Ruch rozgrzał mnie nieco.
Teraz pozostawało tylko wyciągnąć się na kanapie i usnąć, ale właśnie tu zdarzyło się coś osobliwego. Rzuciłem przypadkowo wzrokiem na parawan i... proszę sobie wyobrazić moje zdumienie! Z za parawanu wyglądała główka kobieca z rozpuszczonymi włosami, czarnymi oczkami i wyszczerzonymi ząbkami. Krucze brwi poruszały się, na policzkach ukazały się milutkie dołeczki — a więc... śmiała się.
Zawstydziłem się. Spostrzegłszy, że ją zauważyłem, główka też się zawstydziła i ukryła się.
Jak winowajca, spuściwszy oczy, skierowałem się grzeczniutko ku kanapie, położyłem się i okryłem futrem.
— Co za wypadek! — pomyślałem. — Z pewnością widziała mnie skaczącego! To — niedobrze...
Uprzytamniając sobie rysy ładnej twarzyczki, mimowoli zacząłem marzyć. Obrazki — jeden od drugiego ładniejsze i bardziej kuszące — przesuwały się przed moją wyobraźnią i... jak gdybym miał być ukarany za grzeszne myśli, uczułem na prawym policzku silny, kłujący ból. Uderzyłem się dłonią w policzek i choć nic nie złapałem, domyśliłem się, o co chodzi: poczułem przykry zapach zgniecionej pluskwy.
— Tam do licha — usłyszałem w tej samej chwili głosik kobiecy. — Przeklęte pluskwy chcą mnie widocznie zjeść!
Hm... Przypomniałem sobie, że miałem dobre przyzwyczajenie zawsze zabierać ze sobą w drogę proszek perski. I tym razem nie uchybiłem temu przyzwyczajeniu. Pudełko z proszkiem w mgnieniu oka zostało wyciągnięte z walizy. Wystarczyłoby mi zaproponować pięknej główce radykalny ten środek i... znajomość gotowa. Ale jak to uczynić?
— To... okropne!
— Szanowna pani! — odezwałem się możliwie najsłodszym