Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

oczu; wyczytałem w poważnych, napuszonych uroczystych twarzach sędziów przysięgłych swój wyrok...
Nie jestem jednak w stanie opisać, ani też czytelnik nie może wyobrazić sobie mojego przerażenia, gdy, spojrzawszy na stół, nakryty czerwonym suknem, zauważyłem w fotelu prokuratorskim — kogo? Jak wam się zdaje?.. Fiedię! Siedział i coś pisał. Patrząc na niego, przypomniałem sobie pluskwy, Zinoczkę, moją diagnozę i... już nie mróz, lecz cały Ocean Lodowaty rozlał mi się po ciele... Skończywszy pisaninę, podniósł oczy i spojrzał na mnie...
Początkowo nie poznał mnie, po chwili jednak wybałuszył oczy, rozszerzyły mu się źrenice, dolna szczęka z lekka opadła... i ręce mu zadrżały. Zwolna podniósł się i wlepił we mnie ołowiane spojrzenie. Ja się też podniosłem — sam nie wiem, po co i wpiłem w niego wzrok.
— Niech oskarżony wymieni sądowi swoje imię itd., itd. — zaczął przewodniczący.
Prokurator usiadł i wypił szklankę wody. Zimny pot wystąpił mu na czoło.
— Uff! To będę miał łaźnię! — pomyślałem.
Sądząc z wszelkich pozorów, prokurator postanowił mnie „wrobić“ na całego. Przez cały czas irytował się, grzebał w zeznaniach świadków, kaprysił, zrzędził...

Jednak czas już skończyć. Piszę to wszystko w gmachu sądowym w czasie przerwy obiadowej... Za chwilę będzie przemawiał prokurator
Co to będzie?..




U golibrody

Poranek. Niema jeszcze siódmej a razura Makara Kuźnicza Blestkina już jest otwarta. Gospodarz, dwudziestotrzechletni młody człowiek, nieumyty, zatłuszczony, ale ubrany pretensjonalnie sprząta swój zakład. Nie ma właściwie co sprzątać, a jednak spocił się przy pracy. Tam ścierką wytrze, ów-