— Łapę! — Romansow wyciągnął rękę do psa. — Łapę!
— Rrrr... Hau!...
— Nie podaje pan? Pan sobie nie życzy? To nie trzeba. Zapamiętamy to sobie. A tymczasem pozwoli się pan po mordzie... Ja... z dobrego serca...
— Hau! Hau! Rrrr... Hau! Hau!...
— Aaaa... Gryziesz? Dobrze, bardzo dobrze. I to też sobie zapamiętamy... Więc ty gwiżdżesz na to, że człowiek — to korona świata, król stworzenia? Z tego wynika, że ty możesz nawet Pawła Mikołajewicza też ugryźć? Tak? Przed Pawłem Mikołajewiczem wszyscy plackiem padają, a dla ciebie — on, tak jak każdy inny przedmiot... jedno i to samo? Czy dobrze cię zrozumiałem? Aaaa... Więc okazuje się, że ty jesteś... socjalistą? Zaraz, zaraz, odpowiadaj no... Jesteś socjalistą?...
— Rrrr... Hau! Hau!
— Czekaj-że, nie gryź... Com to chciał ci powiedzieć?... Aha, tak, tak, o pyłku. Dmuchnie i... już go niema! Pff!... I po cóż my żyjemy, pytam się? Rodzimy się w mękach matki, jemy, pijemy, różne nauki pakują nam do głowy i umieramy... I po co to wszystko?... Pył! Nic nie wart jest człowiek! Tyś naprzykład, pies i nic nie rozumiesz, ale gdybyś tak mógł... wleźć w duszę człowieka... Gdybyś tak mógł wniknąć w jego psychologię!...
Romansow pokręcił głową i splunął.
— Brudy... Tobie się zdaje, że ja, Romansow, sekretarz kolegialny, jestem królem stworzenia... Mylisz się! Jestem darmozjadem, łapownikiem, obłudnikiem... Bydlakiem jestem!..
Aleksy Iwanycz uderzył się pięścią w piersi i rozpłakał się...
— Zausznik, zdrajca... Myślisz, że Jegorkę Korniuszkina nie przeze mnie zredukowali? Co? A kto, pozwoli pan się spytać, buchnął 200 rubli komitetowych, a potem na Surguczowa winę zwalił? Czy nie ja? Bydlę! Faryzeusz... Judasz! Lizus, zdzierca... Swołocz!
Romansow wytarł rękawem łzy i zaczął chlipać.
Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.