Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

Szczukina zawinęła w chustkę pieniądze, schowała je i ze słodkim, delikatnym, a nawet zalotnym uśmiechem spytała:
— Wasza ekscelencjo, a czy nie mógłby mój mąż znowu wrócić na posadę?
— Odjeżdżam... Jestem chory... — powiedział Kistunow mdlejącym głosem. — Mam straszne bicie serca...
A gdy rzeczywiście wyszedł do domu, Aleksy Mikołajewicz posłał woźnego po krople laurowe i wszyscy urzędnicy zażyli po dwadzieścia kropli, dopiero wtedy zasiedli do dalszej pracy.
Szczukina zaś siedziała jeszcze około dwóch godzin w przedpokoju i rozmawiała z odźwiernym, oczekując powrotu Kistunowa.
Przyszła i następnego dnia.




Egzamin urzędniczy

— Nauczyciel geografii, Gałkin, coś do mnie cierpi i jak dwa razy dwa, dzisiaj tego egzaminu u niego nie zdam! — mówił, pocąc się i nerwowo zacierając ręce, przyjmujący korespondencję funkcjonariusz X oddziału pocztowego, Jefim Zacharycz Fendrykow, człowiek już siwy, brodaty, z porządną łysiną i niezgorszym brzuszkiem. — Nie zdam... jak Bóg w niebie... A zły jest na mnie o głupstwo. Przychodzi kiedyś do mnie z listem poleconym i wali przez całą publiczność, żeby ja niby przyjął najpierw jego list, a potem inne. To nie w porządku... Chociaż należy on do sfery wyższej, a jednak dla porządku musi i on czekać. Zrobiłem mu grzecznie uwagę; „Proszę stanąć w ogonku!“ — mówię mu. A on się oburzył i od tego czasu nastaje na mnie, jako ten Saul izraelski. Synkowi memu, Jegoryszce, pały stawia, a mnie różne przezwiska na mieście przypina. Przechodzę kiedyś obok szynku Kuchtina, a on wychylił się z kijem bilardowym z okna i po pijanemu ryczy na całe gardło „Panowie! Spójrzcie! Oto idzie używany znaczek pocztowy!”
Nauczyciel języka rosyjskiego, Piwomiodow, który