Poczeczujew uchwycił się tej rady, jak tonący słomki i już po upływie pięciu minut stanął przed nim fryzjer teatralny, Piotr Grzebyczkow. Niech sobie czytelnik wyobrazi wysoką, kościstą postać o zapadniętych oczach, długiej, lecz rzadkiej brodzie i brudnych rękach, niech doda do tego zdumiewające podobieństwo do szkieletu, którego zmuszono do poruszania się i chodzenia na sprężynach, niech ubierze tę figurę w czarne, niemożliwe wyszarzał ubranie, a otrzyma dokładny portret Grzebyczkowa.
— Dzień dobry, Fiedia! — zwrócił się doń Poczeczujew. — Słyszałem, przyjacielu, że ty tego... podobno od pijaństwa potrafisz leczyć. Bądź tak dobry, nie z obowiązku, lecz dla przyjaźni wylecz Dzikoobrazowa! Nałóg go opanował!
— Nieporęcznie mi jakoś... Boję się... — ponurym basem odpowiedział fryzjer. — Aktorów tych, pomniejszych urzędników i kupców leczę, ale to przecież sława na całą Rosję!
— Więc cóż z tego?
— Ażeby nałóg z człowieka wypędzić, trzeba przewrotu we wszystkich jego stawach dokonać. Ja dokonam przewrotu, a on, jak wyzdrowieje, wsiądzie na mnie: „Jak to ośmieliłeś się — powie — durniu jeden, dotykać się do mojej twarzy, bałwanie jeden?!“ Znam się na tym...
— Nie, nie... Nie wykręcaj się, bracie. Powiedziałeś „A“, mów „B“! Bierz czapkę, idziemy!
Gdy po upływie pół godziny Grzebyczkow wchodził do pokoju Dzikoobrazowa, „sława“ leżała u siebie na łóżku i z wyraźną złością przypatrywała się lampie. Lampa zachowywała się jak najspokojniej, a jednakowoż Dzikoobrazów II-gi nie spuszczał z niej oczu i bełkotał:
— Będziesz mi się kręciła, podła! Nauczę cię kręcić się!... Karafkę stłukłem i ciebie strzaskam! Co, co... i sufit się kręci?... Rozumiem! Spisek! Ach, ta lampa! Najmniejsza jest, cholera, a najwięcej się kręci! Poczekaj no ty...
Komik podniósł się i pociągnął za sobą prześcieradło, zastępujące serwetę, przy czym na podłogę poleciały szklanki i flaszki, następnie chwiejnym krokiem skierował się ku lam-
Strona:PL Anton Czechow - 20 opowiadań.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.