Ta strona została uwierzytelniona.
PRZEDMOWA.
Chodziłem z rękopisem mego Pocięgla od redakcyi do redakcyi, od księgarni do księgarni. Darmo. Nigdzie przyjąć nie chcieli, nawet się bali ze mną gadać.
Tylko w Gońcu się nie bali. — A co to, a na co to, a poczekaj Pan na redaktora — i naraz cap — za czuprynę łapią, choć mróz, okno otwierają i wrzeszczą, co sił starczy:
— Policaj! Policaj!
Alem im uciekł. Czuprynę miałem fałszywą, com ją sobie od Gierasińskiego w „Czarnym Kocie“ pożyczył. I ta czupryna na pamiątkę w „Gońcu“ została.
Idę do Gadziny. Napieralski obejrzał papiery, głową pokręcił i pyta: