— Dasz 100, 000 marek — to puszczę a później twego „Pocięgla“ zjeżdżę we wszystkich moich szmatach i napiszę, że to ten lub tamten w świat puścił!
Na takie świństwo zgodzić się nie chciałem i idę do cenzury niemieckiej. Myślę: — jak oni puszczą, to każdy z tych tchórzów pismaków wydrukuje.
Obejrzeli w cenzurze, bardzo im się podobało i oto, co mi poradzili: — Chcesz, aby ludzie „Pocięgla“ czytali, to puść bez cenzury. My już ci pomożemy. Tak dusimy waszych gryzipiórków, że Warszawa już ich pism nie czytuje, tylko nielegalną bibułę.
Podziękowałem pięknie — grzeczni ludzie. Za dobrą radę ani marki nie chcieli.
To też puszczam mego „Pocięgla“ bez cenzury, a jak dobrze pójdzie, to pp. cenzorów do spółki dopuszczę. Niech im Pan Bóg da zdrowie!