Już od rana domów dwieście
Obeszedł biedny po mieście.
Zgłodniały, z wybladłem licem,
Wszędzie odprawiony z niczem.
Aż przecie jedna kucharka
Wzywa go drutować garnka.
Usiadł w kuchni, garnek spaja,
Zapach w kuchni głód mu zdwaja.
Związał garnek rozpęknięty,
Wziął zapłaty aż dwa centy.
Na podłodze w kuchni stała
Z porcelany miska mała,
Na niej mięsa kawałeczki,
Kartofle, zupy troszeczki,
Resztki z obiadu pańskiego
Dla pieska pokojowego,
Które suczka »Milcia« mała
Obwąchała, skosztowała.
Góralczyk, trochę nieśmiały,
Prosi o te specyały,
A kucharka mu odrzecze:
— I cóż też ty mówisz, człecze!
Pies zostawił to jedzenie,
Tybyś to miał jeść sumienie?
— To nie szkodzi, proszę pani,
Ja dziś nie jadł na śniadanie.
— Wielka szkoda, że z obiadu
Niema dzisiaj ani śladu,
Bom już w kanał wysypała,
Byłabym ci pojeść dała.
Strona:PL Antoni Kucharczyk - Wiersze, piosnki z naszej wioski.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.