Umierał skąpiec, a przy głowie jego
Płakał Stróż Anioł i mówił do niego:
»Żałuj, człowiecze, za twe grzechy wszelkie,
Pójdziesz do nieba, na wesele wielkie,
Gdzie już łzy niema, cierpienia i nędzy,
Gdzie ci nie trzeba już będzie pieniędzy.
Żałuj, człowiecze, Pan Bóg ci odpuści
I wybawi cię z piekielnych czeluści,
Będziesz szczęśliwy z świętymi na wieki,
Żałuj, kres życia twego niedaleki«.
Dyabeł przy nogach skąpca kusząc siedział,
Gdy anioł skończył mówić, tak powiedział:
»Słuchaj człowiecze! jesteś blizkim śmierci,
Jest tam w zamczysku dukatów dwie ćwierci,
Zamurowane są one tam w murze,
Ja już lat pięćset był tych skarbów stróżem,
Chcesz ty być za mnie stróżem skarbu tego,
Będziesz pilnował aż do dnia sądnego.
Jeszcze do tego skarbu ci dołożę
Wszystko twe złoto, które masz w komorze.
Chcesz albo nie chcesz? ja ciebie nie zmuszę«.
— Chcę, chcę! rzekł skąpiec, dyable bierz mą duszę!