Ta strona została uwierzytelniona.
Ja wiem, to smutno. Mówię o tem mało,
Tak mi się mimowoli słówko to wyrwało.
Pan Jan — ta cóż? — szlachetny pan — bardzo dostojny,
Ojciec dobry...
Wolałbym... Może w ogniu wojny
Oczyszczę ducha... Ponoć nowe jutro świeci
Nad ziemią...
Oto do nas idą drugie dzieci...
Ciż sami. Filipina. Zosia. Konstanty
Ach, jesteś, drogi bracie. Toż ledwieś się zjawił —
Jużeś nam niepokoju niemało tu sprawił.
Szukaliśmy cię wszędzie — a ten już na koniu —
Poleciał gdzieś daleko — po stepowem błoniu
Poharcować! — I znowu zamiast siedzieć z nami,
Bracie, błąkasz się smutny tu pod ruinami —
I na pustkę uchodzisz.
Dawnom nie był w stepie,
Myślę sobie: moc ducha w tych wiatrach pokrzepię —
A więc pobiegłem w przestrzeń. Jak was kocham, wiecie —