Ależ, siostro, przesadzasz. Umiem ja wesoło
Pośmiać się i zabawić — i rozweselona
Będziesz nieraz przeze mnie. Toć lorda Byrona
Zna świat, że choć zbolały, smutny i posępny —
Przecie wszelkiej radości życia jest dostępny.
Nikt się nie bawi lepiej niż on w karnawale,
I jam podobnie wesół...
Ach, to doskonale —
Bo już chciałam Kostusia za wzór ci postawić —
Ten czasu nie marnuje — potrafi się bawić —
Prawda, nauka niezbyt idzie mu do głowy
I promocji nie dostał. — Ale chłopak zdrowy,
Trosk, zda się, nie ma żadnych. Nad rosą czy tęczą
Nie płacze. Melancholje żadne go nie dręczą.
Ha, zobaczycie jednak, kto z nas wyżej stanie.
Ja tam nie lubię szkoły. Wolę polowanie,
Albo gdzie u sąsiada zagrać sobie w karty.
Mnie więcej niźli książki — bawią dobre żarty.
A Antoś — ten świętoszek! Czy myślicie — inny?
Nie wierzcie, że on taki baranek niewinny!
Znam-ci ja romans jego żałosny i rzewny:
Był tam u nas w Krzemieńcu jeden diak cerkiewny,
A miał jak malowanie córeczkę Praksedę.
Ta sadziła narcyzy, bratki i rezedę —
A kto był jej pomocnik? Ach, to pan Antoni...
Jak się skończyła sprawa...