I cóż dalej, cóż dalej?
Wkońcu myśl zdradziecka
Powstała w Wojewodzie. Dla fortuny dziecka
(Niby Wacława) — stroić zaczął mataczyny.
Aż-ci raz — przez szerokie stepy Ukrainy
Do starego Miecznika przysyła kozaka
Z listem — a w onym liście rzecz spisana taka.
Wojewoda w cukrowych pisze mu wyrazach.
Że zapomniał o wszystkich krzywdach i urazach,
Że synowi przebacza — że kocha synowę —
I chce jeno, by Wacław przez swe czyny nowe
Jeszcze bardziej na miłość żony swej zasłużył.
A że to właśnie Tatar znowu sioła kurzył,
Niech pójdzie na Tatara — i niech nowa sława
Będzie pieczęcią zgody ojca i Wacława.
A młodzian niezadługo w domu żony stanie,
By jej na pożegnanie dać pocałowanie.
Miecznik rad, bo do zgody wzywa Wojewoda.
A jaka rzecz na świecie jest milszą niż zgoda?
Miecznik rad, lecz wbrew woli jakoś podejrzewa,
Że nieszczera to sprawa. Ale panna śpiewa
Z radości — i Wacława niecierpliwie czeka.
Kiedyż się zjawi?