A potem ją z rozkazu pana Wojewody
Rzucili w zimne głębie fal styczniowej wody.
go wyciągnęli — i odnoszą do domu)
A chłopi wydobyli utopione zwłoki
I zanieśli do domu — bezlitosne mroki
Śmierci ją ogarnęły — i w pustej komnacie
Na łożu ją pomieszczą...
O, mój miły bracie,
Jaka zdrada okropna, jaki sen piekielny!
Najdrapieżniejszym zwierzem jest człowiek śmiertelny.
Straszliwa to jest powieść. Urągliwe fatum
Sprawia, że świat ulega takim groźnym katom.
Jak zaś rozpaczał Wacław — i Miecznik tej zdrady,
Każdy to sam zrozumie. Młody rycerz — blady
Jak śmierć — zgrozą przejęty — prawie obłąkany —
Od ojca precz uchodzi — błądzi przez kurhany —
Po stepie nieraz nocą konno — pół szalony
Pędzi — a ciągle widzi trupa swojej żony.
Ach, dusza jego odtąd stała się jak dzika.
Cóż zaś dopiero mówić o smutku Miecznika?