Strona:PL Antoni Lange - Malczewski i kilka erotyków.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

O, już nigdy, już nigdy ciebie nie zobaczę —
Nie płacz, Antoni! Spojrzyj na mnie. Ja nie płaczę.
I kiedy już nadchodzi ten moment ostatni —
Ostatni na twych ustach pocałunek bratni
Składam, aby na wieki przywarł ci na licach —
By cię nawskroś przeniknął we wszystkich tętnicach—
Bym wiecznie była twoja — i z tobą — i w tobie,
I by na krańcach świata nasze dusze obie
Rozmawiały ze sobą. — By przez bytu pęta —
Wszystko, o czem pamięta duch, choć nie pamięta —
Żyło w nas wiecznie! — Błagam, zapomnij ty o mnie —
Ach, nie! Pamiętaj o mnie... Mówię nieprzytomnie,
Bo tak mi żal. Ach, żal mi tego marzeń raju,
Z któregom jest wygnana!... Powracam do kraju.
Żegnaj.


MALCZEWSKI

Żegnaj. Na drogi rozstajne idziemy —
Cóż powiem! Milczeć muszę od rozpaczy niemy.
Nie zdołam cię zapomnieć! Zapomnieć o tobie —
Znaczyłoby, że dusza moja była w grobie.
Patrzaj: ani westchnienia, ani łzy w mem oku —
W martwocie pozostaję — w odrętwieniu — w zmroku.


KSIĘŻNA

Biednyś — lecz i jam biedna — o, biedniejsza może,
Niż ty... Ach, mocy ducha... (Słychać świst okrętowy)
Już mię wzywa morze.