Strona:PL Antoni Lange - Malczewski i kilka erotyków.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.
MALCZEWSKI

Zda się, że ktoś puka.


(Zofja otwiera. — Wchodzi stróż domu)



SCENA II
Ciż sami. Stróż domu


STRÓŻ

Jaśnie wielmożny panie, tak, jaśnie wielmożny,
Mówię — bo nasz gospodarz — człek bardzo ostrożny,
Tak mi każe mianować lekatorów godnych,
Ale, po prawdzie mówiąc, dziś dużo zawodnych,
Co to niby pan hrabia, a pusto w kalecie...
Nie przymierzając właśnie, jak pan... Bo to przecie
Dwa kwartały już przeszły, grosza pan nie daje:
To nie jaśnie wielmożnych panów obyczaje.
Mój gospodarz się kłania — i prośby pokorne
Zanosi, aby pan mu zapłacił komorne.
Pięćset złotych.


MALCZEWSKI

Niestety, odmówić wam muszę —
Miałem gotowe na ten rachunek fundusze,
Ale mię okradziono! Wszystko naraz tracę,
I dzisiaj wam rachunku jeszcze nie zapłacę.


STRÓŻ

Znana śtuka. Jak filut, sprawę pan obrabia.
Jaśnie wielmożny hrabia, bez portek pan hrabia!