Klęsk się tysiąc wysypie — jak z puszki Pandory.
Książka twa — to są liche dla młodzieży wzory.
Dość milczałam, nie twoje jest ostatnie słowo —
Pacierz za panią matką, ani to, ni owo
Pleciesz! Nie widzisz, że pan Antoni Malczewski
To największy poeta, że to duch królewski,
Nieśmiertelny. — Niech sobie różne tam pismaki
Uczone — wyśmiewają jego wilkołaki,
Ale ja co wiem, to wiem: Książka to jest mała.
Jednak czeka ją wielka, bardzo wielka chwała.
Te pismaki nie pojmą uczuciów ogromu,
Jakie są w nim. A ja nie pozwolę nikomu
Gadać o nim źle... Długie jeszcze lata miną —
A zakochani: każdy młodzieniec z dziewczyną
Będzie powtarzał Marji z Wacławem rozmowę.
Rozumie pan?
Co słyszę — jest dla mnie tak nowe,
Jakbym cię po raz pierwszy dziś poznał. Zaiste,
Zofjo, słowa twe takie dziwnie uroczyste.
Że jest to dla mnie radość niewypowiedziana.
Ach, bo czuję, że Marja jest prześladowana;
Że wszyscy, którym obce są te nowe nuty,
Jakiemi duch twej słodkiej Marji jest osnuty —