A która na świat za późno przybyła
I czując próżnię wokół i tęsknotę,
Szła magnetycznie tam, gdzie ma mogiła —
W niej swoje mary przeczuwając złote...
Ona to była, której niepojęty
Szept jakiś duchów, jakby z poza świata,
Mogiły mojej wyśpiewa lamenty,
Tak że w jej sercu mój ból zakołata.
Jakby w natchnieniu dziewczę to zawoła:
Iście ja czuję, że pod tą zielenią
Spoczywa dusza, która bez anioła
Szła tam, gdzie czarne słońca się płomienią.
Tu leży serce, które niegdyś biło,
Umiało kochać jutrzenki i gromy —
A które, pchane niewidzialną siłą,
Zniknęło w bytu fali niewiadomej.
I szło po ziemi jak cień niewidzialny,
I zeszło z ziemi jako mgła poranna —
I niepamięci pokrył go[1] fatalny
Kwiat, który czarna zasiewa Marzanna.
O, czuję wszystkie łzy, jęki, boleści,
Które on odczuł — wygnaniec z edenu!
I brzmią mi w duszy pienia dziwnej treści —
Czemuż mu szczęścia nie mogłam dać? czemu?
- ↑ W autografie: «pokrył go» zam. «pokrył je».