Łzy i ból człowieczeństwa, jego losy mętne,
Zagadka bytu — wszystko gorycz we mnie rodzi,
I naraz mi się wszystko zda tak obojętne,
Że wołam: nic na świecie, nic mię nie obchodzi.
A wówczas w sercu mojem słyszę tajemniczy
Głos, który się oburza na te słowa chore:
Kłamiesz! boś wiecznie głodny tajemnic goryczy,
Kłamiesz! bo jeszcze w tobie żądza męki gore.
A gdy nadmiarem bólu serce umęczone
Odpocznienia już żąda i grobowej ciszy,
I gdy chwieje się drżące w tę i ową stronę,
Zda mi się, że w niem pulsu nikt już nie dosłyszy.
I wołam: Jam nie kochał! Wyschnięta ma dusza
Pragnęła tylko ciszy bez granic i końca,
I, choć szukałem nieraz dobrego geniusza,
Dumny jestem, że byłem, jako miedź brzęcząca.
Nie kochałem nikogo! tak wołam szalenie,
Bo dusza ma nikogo ukochać nie zdolną — —
A głos mówi mi: Kłamiesz! Kłamstwem jest przeczenie,
Kłamiesz, boś kochał więcej, niźli kochać wolno.
Strona:PL Antoni Lange - Rozmyślania.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.