wieść o losie Gertrudy Komorowskiej. Słyszał ją nieraz w dzieciństwie. Z niej snował teraz swoją powieść ukraińską, naginając prawdziwe zdarzenie ku uprzednio polubionym miejscom i czasom. O tem zdarzeniu zdarza się niekiedy w pismach publicznych czytać fałszywe, lub duchem stronniczym nacechowane wiadomości[1]. Są którzy pamiętają jeszcze osoby, mające czynny w niem udział. Dwa dokumenta spółczesne, jako przypisy do Marii włączone, wykażą całe to zdarzenie w swojej prawdziwości. Rozsądny czytelnik potrafi rozróżnić złość lub obłędy osób pojedynczych od cnót i działań narodu, a w przytoczonych wypadkach zechce widzieć źródło odbijające wiernie swój wiek i ludzi; nie mętną kałuż do czerpania ohydnych potwarzy. Już jako podstawa powieści, która do głównych ozdób pismiennictwa polskiego należy, są te wypadki wielce ciekawe; rozświecają przytem stronę jej organizacijną i nasuwają narodowemu umnikowi niejeden rys godzien najznakomitszego pęzla, od Malczewskiego niepostrzeżony, lub niewchodzący w skład jego tworu. W czasie tej pracy bywał nasz poeta w domu jednego ze swoich znajomych, a podobno i krewnych: podsędka
- ↑ Tu należy dzieło Briefe über Galizien. Wien 1786. 2 Bände.