I ciche, puste pola; znikli już rycerze, 165
A jakby sercu brakli, żal za nimi bierze.
Włóczy się wzrok w przestrzeni; lecz gdzie tylko zajdzie,
Ni ruchu nie napotka, ni spocząć nie znajdzie.
Na rozciągnięte niwy słońce zkosa świeci,
Czasem kracząc, i wrona i cień jej przeleci, 170
Czasem w bliskich burzanach świerszcz polny zaćwierka,
I głucho, tylko jakaś w powietrzu rozterka.
To jakże? Myśl przeszłości w tej całej krainie
Na żaden pomnik ojców łagodnie nie spłynie,
Gdzieby tęsknych uniesień złożyć mogła brzemię? 175
Nie! chyba, lot zwinąwszy, zanurzy się w ziemię:
Tam znajdzie zbroje dawne co zardzwiałe leżą,
I koście, co nie wiedzieć do kogo należą;
Tam znajdzie pełne ziarno w rodzajnym popiele,
Lub robactwo rozlęgłe w świeżem jeszcze ciele; 180
Ale po polach błądzi nie sparłszy się na nic,
Jak rozpacz, bez przytułku, bez celu, bez granic.
Pod staremi lipami miecznik dumał stary,
I dźwigał w zwiędłéj głowie utrapień ciężary: