Chociaż ten czarny żupan, smutny przy siwiznie, 185
Nosił i jasne barwy gdy służył ojczyznie,
Ojczyznie! której imię śród boju i rady,
I spornego wyboru, i hucznej biesiady,
Czystym gorzało ogniem, a serce, jak w wiośnie
Ptak do słońca, do niego skakało radośnie! 190
Ale czas świetnych uczuć już zciemniał, ej! minął,
I boli tylko życie, a kwiat jego zginął,
Dumał, i przeszłe żale, obecne zgryzoty,
Pokrył kir nieprzebity grożącej sromoty;
O! póki tchu przynajmniej, tak łatwo i marnie 195
Płomień zawziętej pychy gniazda nie ogarnie!
O! póki czarny żupan żywe członki ciśnie,
Wyschła ręka w potrzebie starą szablą błyśnie!
Lecz potym? dumał miecznik i wzrok wodził hardy,
Pełen niechęci, gniewu, a może i wzgardy, 200
Przy nim młoda niewiasta, czemuż kiedy młoda
Tak zamglonym promieniem świeci jej uroda?
Ni ją ubiór udatny, ni ją stroją kwiaty;
Czarne oczy spuszczone, i żałobne szaty;
A w twarzy smutek, czoło co schyla w cichości, 205
Którego całym blaskiem: uśmiech cierpliwości!
Lub jeśli kiedy nagle, wpośród gęstych cieni,