Już rycerze bez koni w czerwonym poziomie,
Już popiersia wędrują na skrwawionym spodzie,
Już kołpaki, proporce, już znikli jak w wodzie!
I Wacław pan wszechwładny, śród stepów przestrzeni
Sam buja w swojej woli, czegoż tak się mieni? 885
I Wacław dziki, mężny, śród dzikiej natury
Wiedzie hufce do chwały, czegoż tak ponury?
Spiewa mu głośno wicher, a Wacław w nim nieraz
Lubił kąpać swe oczy, czemu spuszcza teraz?
Smutny on, zamyślony, choć pełen ochoty, 890
Nie spojrzał nawet jeszcze w swoje wierne roty,
A dla czego? sam nie wie, tylko że mu sława,
Łzami Marii spłakana, przed oczami stawa;
Tylko że jego serce w takiem nagle drzeniu,
Jakby kto kir przeciągnął w spiącego ocknieniu 895
I w strachu go zostawił, w trosce i zdziwieniu.
Szybkim głowy pomiotem strząsnął złote włosy,
Jakby się pozbyć starał zimnej na nich rosy;
Szybkiej konia w wyskoku przychylił się woli,
Jakby ulecieć pragnął od swojej niedoli; 900
A w jego mglistych oczach taki blask w tej chwili,