Żal mu że już uchodzą, życia się obawia, 1055
Goni ich srogie dusze, piersi im nadstawia!
Zaraz! zaraz! otyły, brunatnoczerwony,
Han tatarski tam wpada wściekłością spieniony;
Postrzegł, że jego hordy jakaś moc zwycięża,
Postrzega, że to męztwo samotnego męża; 1060
Targa kłaczystą brodę, z rozpaczy w ohydzie,
Gębę krzykiem rozdziawia; o zgrozo! o wstydzie!
Na jednego tysiące, z zmarszczoną powieką,
Miecze wznoszą, już lecą, rozsieką! rozsieką!
Jakieżto grały trąby za przyległym lasem? 1065
Jakieżto świeże hufy czwałują z hałasem?
Jakiżto nowy rycerz, krzyżowym zamachem
Drogę sobie toruje śmiercią i przestrachem?
Koń ledwo ziemi tyka; włosy rzadkie, siwe,
Wiatr z światłem rozwijają jak komety grzywę; 1070
A w pływających ruchach, w wydatnej postawie,
Szparko bieżący pospiech o szybkość w obawie.
Jak lwica opuściwszy swoje lwiątko, skoczy
Zajadłem męztwem, gdy je wpośród ludzi zoczy;
Jak matka, o wygnańcu straciwszy nadzieję, 1075