Strona:PL Antoni Malczewski, jego żywot i pisma.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

Julia była piękną, pomnażała wdzięki swoje strojem w próżnej nadziei zniewolić serca do siebie; lecz postrzegała to aż nadto jasno, że w każdem sercu nietrwałe tylko uczucia i nieprawdziwą wzbudzała miłość. Mniemała, że w jej wieku uciech jeszcze użyć wolno, jednakże nie w tej pochlebnej nadziei, jakoby miłość wlewać usiłowała, która konieczną Julii zdawała się być żądzą. Niemiły stan swego pożycia postanowiła spomnieniem przeszłości swojej cokolwiek uprzyjemnić; w tym celu przedsięwzięła podróż do K...x dawnej wioski swojego ojca, która po utracie rodziców jej, cudzem stała się dziedzictwem, gdzie najszczęśliwsze godziny miłości upłynęły. Nowi posiadacze tego spaniałego miejsca odjechali; Julia puściła się nazajutrz w przedsięwziętą drogę i z zachodem słońca stanęła na pożądanem miejscu. W lichej i ubogiej przenocowała karczmie, i ze wschodzącą jutrzenką udała się do pięknego ogrodu, który niegdyś należał jej ojcu. Tu pobiegła na brzeg mruczącego strumienia, otoczonego cienistemi drzewy, gdzie po pierwszy raz łudzący głos usłyszała miłości, lecz miasto spaniałych drzew zobaczyła ruiny, a mruczący potok zamienił się w bystrą, szumiącą rzekę. Tu westchnęła głęboko, zwróciła