Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

— Co to sie stało? pyto djabeł, ale go ciarki przesły.
— O lo Boga rety! zbój! poganin! córke mi zabieł — het nogamy wierzgo i kłaki drze. — Chcioł ino spróbować, maluśkim pazurkiem, cy ostry i córkę mi naskróś przedropoł!
Djabeł ścierp ze strachu i myśli se: — He! trzeba mu cheba zycie darować, bo to jakiś ordynarny cham… co ta z takim zacynać! i uciek kiej pieprz rośnie.


Tak dopiero sie chłop uciesył i baba jego tyz i śmiali sie z djabła. Oprawili te świnie, narobieli kiełbas, kisków i różnych dobrości — sprosieli somsiadów. Jedli, pieli i pokrzykiwali, co nie na jednych krzcinach przez pół tak nie krzycom.
Takiem sposobem chłop z djabłem wygroł. Nie dziwota: przecie beł Mazur, a Mazur to sie i samemu djabłu nie do.