Noc się zrobieła i zobocyli, ze się kajś świci. Podeśli blizy, a to beła chałupka.
Tak se myślom, wartoby tom wstąpić, bo nom się jeść chce. I uradzili tak. Niech kot idzie do chałupy przez komin, kogut przez okno, ja drzwiami, a osieł niech ceko na podwurzu i patrzy, cy kto nie idzie.
I tak zrobili. —
Naroz wszystka trzech wpadli do izby, pies scekoł, kot miaucoł, a kogut kokodakoł.
A tam w ty izbie (to beła zbojecka chałupa) beła tylo tako staro baba, co ją zboje z kajsik[1] zabrali: i miała niedobrze we głowie. Ona się nie zlinkła ino pedziała tak:
— Kto mi rozkazuje temu usługuje. —
Tak uni zaroz ji rozkazali, żeby jem dała jeść. Osła zawołali z podwyrza. Baba dała jem jeść, jak sie należy, i posła spać do kumory[2]. Tak oni zaceli redzić,