Ta strona została przepisana.
Jeden młody gospodarz ożenił się, ale bardzo źle trafił. Choć jego żona była bardzo piękna, ale taka bałamutnica, że ani dnia, ani nocy spokojnej nie miał, ciągle tak strasznie mu dokuczała, że nie mogąc dłużej znieść męczarni powiesił się na krótkim postronku[1] wysoko, na suchej gałęzi. Za to, że sam się życia od Pana Boga danego zbawił, poszedł do piekła a jego ciało krucy dziobali.
Jak tylko się w piekle znalazł, odetchnął, najprzód dla tego, że jak się wieszał, to sobie grdykę bardzo ścisnął postronkiem, a potem, że już był od żony daleko i będzie miał spokój — nawet tak mu się zrobiło wesoło, że się śmiał głośno zaczął pokrzykiwać: oj dana, moja dana!
- ↑ Postronek — mocny, grubo skręcony sznur