Strona:PL Artur Conan-Doyle - Srebrne zwierciadło.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

Mogę zato opisać postać niewieścią w szczególe najdrobniejszym. Jest bardzo piękna i zupełnie młoda, o ile bowiem sądzę, nie liczy więcej, jak dwudziesty piąty rok życia. Włosy posiada brunatne z odcieniem kasztanowatym, przechodzącym niemal w złoty u końców. Mała kapotka z koronek, zakończonych rzędem pereł, wysuwa się klinem płaskim na czoło wysokie, a nawet może zbyt wysokie dla piękności doskonałej, nie chciałoby się jednak, aby posiadała inne, nadaje bowiem piętno siły i mocy twarzy, która przy czole nizkiem posiadałaby wyraz tylko miękki, kobiecy. Brwi jej zakreślają łuk nadzwyczaj delikatny nad powiekami ciężkiemi, z pod nich zaś wyzierają oczy cudowne: wielkie, ciemne, pełne przemagającego wszystko wzruszenia, gniewu i strachu. Policzki jej zbielały, a wargi pobladły z cierpienia. Broda i szyja zaokrąglone są prześlicznie. Postać ta wychyla się naprzód, naprężona i sztywna, jak w stanie kataleptycznym pod wpływem przerażenia. Czarna suknia aksamitna okrywa jej kibić, kamień drogocenny jarzy się płomieniem na piersi, a z pośrod fałd sukni migoce krucyfiks złoty.
Lecz oto szczegół jeszcze jeden. U dołu, po lewej stronie sukni widnieje na czarnem tle coś, co w pierwszej chwili wziąłem za bezkształtny kłąb kiałej wstążki. Czy to jednak skutkiem uporczywego wpatrywania się w ten przedmiot, czy też dla tego, że uwydatnił się wyraźniej, zmiarkowałem w końcu, czem jest w istocie.