Ta strona została uwierzytelniona.
- Dobrze, bracie mój jedyny, wnet gotowa będę już. (Zarzuca kaftanik). Mama z tatą śpią tuż, tuż, więc wychodźmy pocichutku, ostrożniutko, pomalutku, by nie zbudzić czasem ich.
- Byle tylko wilków złych nie napotkać...
- Albo może czarownicy... czy jest w borze?
- Jest podobno... chatkę ma piernikową...
- Ha! ha! ha! piernikowa — mówisz — chatka, ach, braciszku! to mi gratka! taki domek znaleźć nam! wnet urwałabym kawałek!
- Czyż się znajdzie taki śmiałek? Jabym pewnie stchórzył sam!
- Ale co tam gadać o tem, nie znajdziemy chatki owej.
- Jaki wieczór księżycowy, zda się niebo kapie złotem.
- Śliczny wieczór! o poranku będzie pełno malin w dzbanku, wonnych malin różowiutkich, tak soczystych i słodziutkich; ach! ucieszą się rodzice!