Strona:PL Artur Oppman - Cztery komedyjki.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

w nocy, ale jutro, gdyście tłuści, zaraz się wam krwi upuści; a gdy chudzi, dam okrasę, jadło smaczne, aż upasę. Potem pieczeń zrobię z was i zjem! ha! ha! ha! ha! ha! będę miała dania dwa... do komórki! spać już czas!

Jaś.
Pani! zmiłuj! zmiłuj się!
Małgosia.
Puść nas, pani! błagam cię! ojciec z mamą na nas czeka; droga ciemna i daleka... puść! i drogę pokaż nam.
Czarownica.
Cicho! bębny! ja wam dam! cicho! niema zmiłowania. (do siebie). Wyśmienite będą dania!
(Zmiana: komórka w domku czarownicy, po prawej wielki piec).
(Jaś i Małgosia, potem czarownica).


Jaś.
Co to będzie, siostro droga?
Małgosia.
Wszystko, bracie, w ręku Boga!
Jaś.
Zaraz przyjdzie czarownica, ach! to wiedźma strasznolica! jakie kudły, jakie oczy!
Małgosia.
Kiedy mówi, pianę toczy, jak prawdziwy wściekły pies.
Jaś.
Już mi w oczach zbrakło łez. Och, Małgosiu! ja się boję!