Ta strona została uwierzytelniona.
- Czy nie możesz zostać, tato?
- To byłoby taką stratą, że majątek cały mój przepadłby mi w chwili jednej (po chwili). Byłem niegdyś bardzo biedny, z czoła ciekł mi potu zdrój, bom pracował bezustanku do wieczora od poranku, aż zdobyłem chleba dość; dziś fortuna może wzrość; czyż ją marnie tracić mam? (po chwili). Cóż zostawię wtedy wam?
- O tem nie myśl, ojcze miły, nam wystarcza miłość twoja, czcić cię będziem do mogiły.
- Moja Zosiu! Maniu moja!
- Nie rozrzewniaj, siostro, tatki, niech na drogę dość ma mocy.
- Spakowane już manatki i wyruszam dzisiaj w nocy. Jakiż przywieźć wam gościniec? czy z kamieni drogich wieniec; czy korali krasnych sznur na podarek dla mych cór? no, powiedzcie mi, dzieweczki!...
- Dla mnie perły i wstążeczki, jasne perły z głębi mórz.
- Ja, tatusiu, nie chcę nic, prócz widoku twoich lic. Zostań, tato!
- Nie, nie mogę.