Strona:PL Artur Oppman - Cztery komedyjki.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.
Zosia.
Więc, gdy skończysz swoją drogę, to mi przywieź kilka róż.
Kupiec.
Co? róż kilka? i nic więcej? taki skromny dar mieć chcesz?
Zosia.
Ty, ojczulku, o tem wiesz, że cię kocham najgoręcej, żeś mi droższy, o mój złoty, nad diamenty i klejnoty. Na pamiątkę tylko chcę mieć różyczki choć ze dwie.
Kupiec.
Gdybym z wirchów stromych skał twoją różę zerwać miał, choćbym przebył siedm mórz dla zdobycia kilku róż; gdybym wszystkie me dostatki musiał oddać za te kwiatki, zrobię wszystko to z ochotą dla cię, skarbie mój, me złoto!
(Wychodzi).



OGRÓD ZACZAROWANY.
Kupiec, potem Potwór.
Kupiec.
Objechałem cały świat i widziałem kwiatów tyle; czemuż tylko róży kwiat nie zapłonił mi się mile. Z czem do córki wrócę mej, do kochanej mojej Zosi; gdy o kwiatek mnie poprosi, cóż ja wtedy powiem jej? (po chwili). Może tutaj róże są... (po chwili). Ach, jest! widzę, widzę ją! jakież błogie mnie zdarzenie wiodło z mego statku tu! (zrywa różę). Pójdź–że do mnie, pójdź, mój kwiatku, tyś w największej u mnie cenie.
Potwór.
Stój! zerwałeś kwiatek mój!