Strona:PL Artur Oppman - Moja Warszawa.djvu/007

Ta strona została uwierzytelniona.

WARSZAWA OD STRONY WISŁY.

Gdy wieczorna spływa chwila złota
I różowi dawnych domów ściany,
Ludzkie serca ogarnia tęsknota
I żal jakiś niewypowiedziany.

Myśl haftuje ledwo znacznym ściegiem
Dni istnienia chmurne i jaskrawe, —
Wtedy, siadłszy nad wiślanym brzegiem,
Lubię patrzeć na Starą Warszawę.


Pod parkiem Praskim, na wzgórku piaszczystym, usypanym od wieków przez nadrzeczne wiatry, wprost amfiteatralnie wznoszącego się Starego Miasta, usiądź, przyjacielu, miłośniku rzeczy pięknych, choć codziennych, i poświęć kwadransik przyglądaniu się rodzinnemu miastu, — a nie zmarnujesz tego czasu na pewno.
Przeciwnie: da ci on gamę wrażeń, których nie spodziewałeś się najzupełniej, oczaruje twe oczy widokiem, na który spoglądałeś obojętnie może setki razy, ale nie zauważyłeś go nigdy, — dopóki