KANONJA.
Pani, która napisała do mnie śliczny
list i podpisała się: „Warszawianka“.
Pada na placyk senny zmierzch,
Na Anioł Pański dzwonek dzwoni,
Gore w zachodzie Fary wierzch
I okna domków na Kanonji.
Wszystko, co było, wstaje znów
Z wylatujących w przeszłość pieśni, —
Lecz ze straconych życia snów
Żaden — raz drugi się nie prześni.
Miał szczęście do pieśniarzy ten zaciszny, miły, taki bliski miasta, a tak jednak od niego oddalony placyk. Śpiewali o Kanonji Gomulicki i Miron, obaj w najpiękniejszych swoich i najbardziej popularnych wierszach; Gomulicki mieszkał tu nawet, za swoich młodych lat, na facjacie, w dawnym pałacu Staszica, kiedy to „kochał książki i dziewczęta“, co zresztą pozostało mu na całe przepojone poezją życie, jak każdemu prawdziwemu poecie.