bawionych dzieci, ani wrzaskliwe rozmowy kumoszek, ani nawet turkot zrzadka tu zajeżdżających dorożek.
A gdy dzwonią Anioł Pański,
Gdy gwar miasta mrze na mgnienie
Na ulicy Świętojańskiej
Przelatują jak marzenie.
Białem stadem roztęsknionen:
Do dzwonniczych płyną pował
I tak krążą ponad dzwonem,
Jakby dzwon ich oczarował.
Na Freta, wpobliżu kościołów Paulinów i Dominikanów, jest również ulubiona ich stacja. Obsiadają wysmukłe wieżyce świątynne, girlandą otaczają posąg Najświętszej Panny, a często otwartemi oknami wpływają do wnętrza przybytków i pod sklepieniem przesuwają się po gzemsach cicho i bezszelestnie, jakby świadome, że to dom Boży.
Znają je mieszkańcy okoliczni i nie czynią im krzywdy; przepadają zaś za niemi panienki o wezbranych uczuciem serduszkach i — dla kontrastu — z wygasłem sercem emeryci.
Punkt dwunasta. Dzień słoneczny
Iskierkami złota prószy,
Stoi sobie dziad odwieczny
I gołąbkom bułkę kruszy.