Strona:PL Artur Oppman - Moja Warszawa.djvu/077

Ta strona została uwierzytelniona.

DESZCZ.

Lunął ciepły deszcz ulewny,
Ziemi całowanie;
Jest w tem jakiś podźwięk śpiewny,
Sfer niebieskich granie.

Jak kobieta, bierze ziemia
Pocałunek deszczu, —
I rozkoszą się oniemia
W upojenia dreszczu.


Jak na zaklęcie, opustoszały w mgnieniu oka ulice warszawskie. Zapełniły się bramy, zaludniły cukiernie i sklepy; pod daszkami, pod filarami, w zakamarkach osłoniętych od deszczu, stoją gromadki, rozbawione lub złe, gadatliwe, albo milczące ponuro. Ulewa.
Poszarzało na świecie. Deszcz siecze prostopadłemi, wyciągniętemi, jak druty, strumieniami wody; chwilami to już nie pojedyncze pasma, lecące jakby z olbrzymiego przetaka, lecz jednolita, ogromna masa płynu, walącego się z siłą, jakgdy-