no żyło ludzi starej daty, starego obyczaju i starych uczuć religijnych. Nikt nie wiedział i nie wie, kto ów krzyż postawił. Mówiono, iż niegdyś, czasu wielkiego moru, pewien z mieszkańców Leszna, który całą rodzinę w dniu jednym utracił, wzniósł go na uproszenie Boga, aby mu dał siłę duszy w nieszczęściu i aby innych od podobnej klęski ocalił.
Dla mnie osobiście wiąże się krzyż na Lesznie z wieloma wspomnieniami dziecięcemi, a szczególnie z jednem, pełnem rzewnego uroku, z lat już młodzieńczych.
W starym, zapuszczonym ogrodzie, za krzyżem, stał domek drewniany, a w domku tym zamieszkiwał podeszły w latach stolarz. Żona jego była niegdyś panną służącą hrabianki Ankwiczówny, której imię związane jest na wieki z imieniem Mickiewicza. Opowiadała mi ona szczegóły z życia Adama i z życia tej jego rzymskiej miłości, a mówiąc prostemi słowy, dała mi odczuć cały ból serca poety i całą głębię jego nieukojonej nigdy tęsknoty.
Przecudne wyrazy pieśni „Znasz-li ten kraj?“ brzmiały mi wtedy w uszach i w rozentuzjazmowanej duszy i mimo woli powtarzały usta płaczący wiekuistym żalem refren:
„Ach, tam, o moja miła,
Tam byłby raj,
Gdybyś ty ze mną była!“