Tyżeś-to wyszła z mej Ryfki łona?
Tyś już od gojów jest zarażona!“
I tu pan Icek siadł i zapłakał —
Tak odczuł mąż ten rodziny zakał...
Gdy się pan Nuchim wieczorem zjawił
Zaraz z nim Icek radę odprawił,
Mądry zalotnik w zadumie siedział,
Aż po namyśle: „Sioj git“ powiedział...
Potem się Ruchli zalecał gładko:
Traktował „bajgłem i marmoladką,
Zaś jeszcze potem w szynku „Pod lwami“
Miał konferencyę z pocztylionami.
Co on tam gadał? — nie można wiedziéć,
Ja nie chodziłem Nuchima śledzić,
Lecz wiem, że kończąc gadania pracę —
Rzekł: — „Bijcie lekko, bo nie zapłacę!...“
Był właśnie sabat dnia następnego,
Dnia majowego i słonecznego,
Więc się orzeźwić chcieli spacerem
Icek i Ruchla z swym kawalerem.
Nuchim, do usług zawsze gotowy,
Kupił dla wszystkich — wody sodowéj,